środa, 31 lipca 2013



Ale oprócz zabawy zdarzają się też problemy…………….


     Oto jeden z nich, z którym jak na razie nie mogę sobie poradzić. Otóż Lucky jest bardzo agresywny  w stosunku do innych piesków na spacerze. Nie mogę go spuścić ze smyczy, bo gdy tylko zauważy innego psa – nawet po drugiej stronie ulicy – od razu biegnie do niego z zębami. Bardzo się szarpie i szczeka, dopiero gdy pies zniknie za samochodami lub zakrętem uspokaja się.

     Pewnego dnia kupując karmę w sklepie dla zwierząt „LAUDA" bardzo miła właścicielka Pani Madzia usłyszawszy o tym problemie zaproponowała mam wspólne spacery do lasu z jej milusim pieskiem Myszką. Lucky na początku oczywiście bardzo szczekał i chciał ugryźć Myszkę, ale po około 10 minutach przestał zwracać na nią uwagę. Dołączył też do nas śliczny piesek o imieniu Jantar wraz ze swoją Panią, przy którym reakcja Szczęściarza była podobna. Od czasu do czasu nasza grupka liczy sobie nawet 5 piesków. Lucky  zaprzyjaźnił się z nimi i bardzo lubi nasze spacery, bo odbywają się one codziennie ( oprócz wyjazdów ) o godzinie 19.00. Niestety Szczęściarz nadal nie toleruje obcych psów na spacerach. Może ktoś miał podobny problem i udało się psiaka uspokoić, a spacery stały się przyjemnością. Proszę o podpowiedzi.




poniedziałek, 29 lipca 2013



Jeśli piesek się  nudzi………………..


     To zawsze w domu znajdzie się coś co można wykorzystać jako zabawkę, na przykład zbiorczy pusty karton po mleku, albo kartonik od przesyłki poleconej………..;-)




     Jak widać Lucky radzi sobie z nimi nie najgorzej, a właściwie to rozrywanie kartonów na strzępy stało się jego pasją – nie przepuści żadnego, musimy wręcz uważać  i pilnować pudeł, które chcemy zachować w całości, bo Szczęściarz je wykrada ;-) no i zostaje nich tylko kupka ścinków.

P.S.
w nadchodzący  weekend dołączę filmik jak Lucky kradnie kartonik (teraz mam ograniczony dostęp do netka)



sobota, 27 lipca 2013

A oto wypadek, który potwierdza trawność  w 100% z nadaniem imienia Lucky……….

   Zdarzyło się to w kwietniu, Lucky zadomowił się u nas na dobre i już  mamy unormowany czas wychodzenia na spacery ( trzy razy dziennie –rano, potem około godz. 15.00 i 21.00), ale tego wieczoru byliśmy z mężem w kinie i wróciłam późno – około godz. 23.00 Szczęściarz bardzo cieszył się z mojego powrotu i bardzo podekscytowany poszedł na spacer. W drodze powrotnej wjeżdżając już windą na 9 piętro odpięłam mu smycz, aby miał więcej swobody w wyrażaniu swej radości ;-)  i to niestety był BARDZO DUŻY BŁĄD!!!!!
   Lucky opierając się o moje udo przednią łapką wsunął lewą tylną łapę w szparę między podłogę a drzwi windy. Rozległ się niesamowicie żałosny skowyt, a winda natychmiast stanęła. Okazało się, że łapka Szczęściarza utknęła na dobre, nie było widać jej aż do kolana. Sąsiedzi z 8 pietra natychmiast usłyszeli „płacz” psiaka i moje wołanie o pomoc. Zawiadomili męża i on natychmiast zadzwonił po „pogotowie dźwigowe. Musieliśmy poczekać na nich około 30-45 minut. W tym czasie Lucky oparł mi mordkę o nogi i patrzył cierpiącym wzrokiem w oczy. Miałam już najgorsze myśli – bałam się, że łapka jest zmiażdżona i nie da się jej już wyleczyć, a przez to że Lucky ma już jedną brakującą łapkę trzeba będzie podjąć najgorszą decyzję w życiu…………
   Po 40 minutach przyjechał Pan, odblokował drzwi windy i uwolnił łapkę Szczęściarza!!! Lucky wyskoczył z windy jak oparzony i dość mocno kulejąc pobiegł piętro wyżej do domu. Nie pozwolił mi obejrzeć łapy, tylko zwinął się w kłębek pod łóżkiem i przespał kilka godzin. Rankiem około godz. 7.00 obudził mnie prosząc o spacer. Okazało się, że już prawie nie kuleje!!!! ;-) a na łapce jest tylko małe zadrapanie!!! Troszkę bał się wejść ponownie do windy, ale za pomocą małej zachęty (ciasteczek ;-} ) dał się skusić i wszystko wróciło do normy.  Jednak przy każdej „podróży” windą trzymam go jak najdalej od drzwi windy na bardzo krótkiej smyczy.

    Ta przygoda chyba potwierdza, że imię LUCKY jest bardzo dobrym wyborem. 



czwartek, 25 lipca 2013

już jest i co dalej.............

     Przez pierwszą noc Lucky bardzo tęsknił za swoją opiekunką, która często zabierała go ze schroniska do swojego domu na kilka dni. Chodził z kąta w kąt, popiskiwał i patrzył z utęsknieniem na drzwi.
     Ranek okazał się bardzo  przyjemny i wesoły, Lucky zaczął  zwiedzać mieszkanie i bawić się - już nie popiskiwał - chyba zaakceptował swoją nową rodzinkę. Z każdym dniem stawał się coraz weselszy i chodziliśmy na coraz dłuższe spacery, bo przez pobyt w schronisku troszkę podupadła mu kondycja fizyczna. Od byłej opiekunki dowiedziałam się też, że Lucky bardzo źle znosił schronisko, często miał biegunki, mało jadł i dlatego ona zabierała go często do siebie. Niestety to nie było dobre rozwiązanie ponieważ psiak boi się teraz porzucenia i nie mogłam go zostawić w domu. Bardzo piszczał pod drzwiami gdy tylko wychodziłam z domu, ale minęło to po jakimś miesiącu. Nie mogę go jednak zostawić samego pod sklepem, albo w obcym miejscu, lecz radzimy sobie z tym malutkim problem ;-) 
       Po tygodniu postanowiłam zabrać Luck'iego do psiego SPA. Byliśmy tam prawie dwie godziny. Szczęściarz został wykąpany i ostrzyżony. Teraz wygląda prześlicznie.


    I w tym momencie wydawać się mogło,że już nic przykrego go nie spotka, ale zdarzył się pewny( na szczęście niegroźny) wypadek, który opiszę za kilka dni.............    
ciąg dalszy historii...................


      Od razu chciałam dowiedzieć się co mu się przydarzyło, dlaczego nie ma łapki i dlaczego jest tak długo w schronisku? A więc zadzwoniłam i Pani wolontariuszka opiekująca się psiakiem opowiedziała mi o nim.....

I tu zaczyna się naprawdę smutna i zapierająca dech w piersiach historia :

     Otóż ktoś bez serca i sumienia przywiązał na sznurze do szyi psiaka ciężki kamień!!!! i wrzucił go do rzeki w Tczewie!!! Na szczęście ktoś inny usłyszał próby wydostania się zwierzaka na brzeg i mu pomógł. Niestety w schronisku okazało się, że kamień zmiażdżył lewą przednią łapkę i trzeba ją amputować. Piesek ma też leciutko ukruszony lewy kieł, bliznę na lewym uszku i udzie. Po rehabilitacji bardzo dobrze radzi sobie na trzech łapkach - biega, wchodzi po schodach, a nawet siusia jak pieskowi przystało ;-).
   Natomiast na pytanie : dlaczego jest w schronisku już ponad rok? dostałam odpowiedzieć :
Ludzie odwiedzający schronisko nie chcą dawać w prezencie dla dziecka psa bez łapki. Nie rozumiem jak można  tak myśleć?!!! Przecież pies to nie rzecz!!!

  Nie było się nad czym zastanawiać i następnego dnia Pani wolontariuszka przywiozła psa do nas do Gdyni ;-) Już od pierwszej chwili, po wyjściu z samochodu psiak przywitał nas merdającym  puszystym ogonkiem.

    Daliśmy mu imię LUCKY ............








środa, 24 lipca 2013

Witajcie na moim blogu........

Oto historia pieska bardzo skrzywdzonego przez ludzi, ale ze szczęśliwym zakończeniem. Po jej przeczytaniu na pewno uznacie,że imię Lucky jest bardzo trafione.


Wszystko zaczęło się prawie rok temu - na przełomie września i października. Moje dzieci bardzo chciały mieć psa. Po długich rozmyślaniach i  podjęciu decyzji "na TAK" zaczęliśmy szukać odpowiedniego szczeniaka dla naszej rodzinki. Ale po jakimś czasie stwierdziłam, że takie śliczne szczeniaczki zawsze bardzo szybko znajduję nowe domy, a w schroniskach jest dużo dorosłych psiaków, których nikt nie chce. W listopadzie trafiam na portalu "Tablica" na ogłoszenie o niechcianym  kudłatym piesku bez przedniej łapki, który czeka na kochającą rodzinę w schronisku w Tczewie już od ponad roku.







 ciąg dalszy nastąpi............